23 czerwca, 2008


Wit Stwosz: Uśnięcie NMP (wg.Herberta)

Jak namioty przed burzą marszczą się złote opończe
przybór gorącej purpury odsłania piersi i stopy
cedrowi apostołowie unoszą ogromne głowy
nad wysokością zawisa broda ciemna jak topór

Kwitną snycerskie palce. Cud się dłoniom wymyka
więc kładą je na powietrzu - powietrze się burzy jak struny
Gwiazdy się mącą na niebie z gwiazd jest także muzyka
lecz nie dosięga ziemi i trwa wysoko jak luna.

A Panna Maria usypia. Idzie na dno zdziwienia
trzymają ją w wątłej siatce umiłowane oczy
upada coraz wyżej jak strumień przez palce przenika
a oni schylają się z trudem nad wstępującym obłokiem

19 czerwca, 2008

Ciekawy test ostatnio znalazłam. Działa jak bardzo czuły barometr nastroju.
Zasada jest prosta- należy uruchomić wyobraźnię i wyobrazić sobie wędrówkę po lesie. Potem już tylko odnajduje się w tym lesie to i tamto. Trzeba więc opisać:

SAM LAS
ŚCIEŻKĘ
URNĘ
KLUCZ
FILIŻANKĘ
MUR LUB ŚCIANĘ
RZEKĘ, LUB INNĄ WODĘ
DOM
NIEDŹWIEDZIA
POLANĘ

Jakby to było ze mną?
LAS jest bardzo bardzo stary, i brak w nim ludzkich śladów. Jest za to pełno zwierząt: saren, kun, wilków i ptaków. Rosną w nim także dzikie owoce. W lesie są jasne polany i ciemne uroczyska.
ŚCIEŻKA jest wąska i kręta. Czasem zupełnie znika i trzeba się jej domyślać. Prowadzi do samego serca lasu.
URNA jest prawdziwie antyczna, rzeźbiona w marmurze. Jest bardzo zniszczona, omszała, kruszy się w rękach. Wypełniają ją zbutwiałe przedmioty.
KLUCZ- niestety, nie udaje mi się go znaleźć. Ciągle wydaje mi się że to on- tymczasem trafiam na jakieś metalowe rupiecie i błyszczące kamyczki. Myślę że w lesie nie ma żadnego klucza.
FILIŻANKA to delikatne cacko w stylu rokoko: delikatne i bardzo, bardzo kruche. Aż strach wziąć do ręki. Jest na niej pełno rys, osadów; jest bardzo zniszczona i pobijana.
MUR jest niski, murowany z wapiennych kamieni, obrasta go mech i dzikie wino. Wspinam się na ten mur i obserwuję okolicę. Dalej idę wierzchem tego muru.
Napotkana WODA jest bijącym w ukryciu leśnym źródełkiem. Woda jest krystalicznie czysta, a spływając po kamieniach zamienia się w wartki potok.
DOM to wiejska chatka, z zewnątrz bielona wapnem, dach ma kryty gontem. Na parapetach skrzynki z kwiatami. Przed drzwiami wygrzewa się kot. W środku drewniana podłoga, dywaniki ze szmatek, piec chlebowy w kuchni, kraciasty obrus na stole.
NIEDŹWIEDŹ to właściwie niedźwiedzica z dwojgiem małych. Z pozoru przerażająca, w istocie troskliwa i opiekuńcza.
POLANA w tym lesie jest niejedna. Niektóre z nich jasne i słoneczne, pełne kwiatów i pszczół. Na niektórych rosną borówki i poziomki. Inne z nich to leśne trzęsawiska, na innych wygrzewają się zielone jaszczurki. Na tych polanach czas zatrzymał się w miejscu. Rozkładam tam koc i urządzam piknik.

Tu następuje klucz do odpowiedzi. Piszę go w kolorze jasnym i nieczytelnym- gdyby ktoś chciał sobie zrobić taki test a odpowiedzi zobaczyć na końcu.
--------------------------------------------------------------

LAS to po prostu życie, zaś ŚCIEŻKA to sposób w jaki przez nie idziemy. URNA oznacza religię w naszym życiu. KLUCZ to wiedza i nauka, FILIŻANKA oznacza miłość, MUR to problemy i sposób w jaki sobie z nimi radzimy. DOM oznacza postrzeganie samego siebie. WODA to erotyzm. NIEDŹWIEDŹ jest obrazem śmierci i wreszcie POLANA jest tym, co po śmierci następuje.

04 czerwca, 2008

Chrześcijaństwo widziane z zewnątrz...

Wiara, że kosmiczny żydowski zombie, który jest swoim ojcem, może dać ci życie wieczne jeśli symbolicznie zjesz jego ciało i telepatycznie przekażesz mu, że akceptujesz go jako swego pana, dzięki czemu będziesz mógł usunąć ze swego ciała złe moce, które są obecne w ludzkości, ponieważ kobieta- żebro została namówiona przez gadającego węża do zjedzenia jabłka z magicznego drzewa.

01 czerwca, 2008


In Dublin's fair city,
where the girls are so pretty,
I first set my eyes on sweet Molly Malone,
As she wheeled her wheel-barrow,
Through streets broad and narrow,
Crying, "Cockles and mussels, alive, alive, oh!"

"Alive, alive, oh,
Alive, alive, oh",
Crying "Cockles and mussels, alive, alive, oh".

She was a fishmonger,
And sure 'twas no wonder,
For so were her father and mother before,
And they each wheeled their barrow,
Through streets broad and narrow,
Crying, "Cockles and mussels, alive, alive, oh!"

"Alive, alive, oh,
Alive, alive, oh",
Crying "Cockles and mussels, alive, alive, oh".

She died of a fever,
And no one could save her,
And that was the end of sweet Molly Malone.
Now her ghost wheels her barrow,
Through streets broad and narrow,
Crying, "Cockles and mussels, alive, alive, oh!"

"Alive, alive, oh,
Alive, alive, oh",
Crying "Cockles and mussels, alive, alive, oh".