25 października, 2007

Pieśń nad pieśniami- fragment kolejny...

ONA
Znów się znalazłam w orzechowym gaju,
by sycić oczy wiośnianą zielenią,

spojrzeć, czy pąki w winnicy się plenią

i czy granaty w porę rozkwitają.


Znagła, z odruchu serca, czy z niemocy,
w książęcej siebie znalazłam karocy.


CHÓR I
Odwróć się, zatańcz, wdzięczna Sulamitko,

byśmy cię mogli obejrzeć dokładnie.

Chcemy osądzić: tańczysz li ty brzydko,

czy i śród mieczów zdolnaś pląsać ładnie?


CHÓR II

Jakże są zwinne twe stopy w sandałach,

łuk twoich bioder jak spod ręki mistrza,

brzuch — czasza gładzią rozkoszną najbłystsza —
obyś już zawsze w wino opływała...

Łono jak w liliach zwięzły snop pszenicy,
piersi masz skoczne jak dwie łanie młode —
krewne gazeli... Twą bujną urodę

wysmukla dumna szyja łabędzicy

z kości słoniowej. Oczy twe w koronie
czoła jak stawy dwa u bramy raju

w praamoryckiej stolicy — Cheszbonie:

nos jak wieżyczka Libanu. Gadają,
że na Damaszek zerka... Twoja głowa
jak góra Karmel — dźwiga się proroczo,
a chmura włosów na niej purpurowa

dziwi się sama swym chwytnym warkoczom:
Salomonowa uwięzła w nich głowa...


ON

O, jakże świetna jesteś, jak dorodna!

Patrzeć na ciebie to rozkosz spełniona—

tyś jak ta palma smukła — westchnień godna,

a piersi twoje — dzwonne winne grona.

Rzekłem więc: wdrapię się i na tę palmę,

pierwszy z niej zerwę kiść słodkich daktyli—

piersi ośpiewam tym miłosnym psalmem,

bom nigdy równej z tą nie przeżył chwili!
Twój oddech pachnie jabłek świeżych koszem,

usta jak wino wystałe mnie poją —
w zębach, na wargach ten luby smak noszę,

boś ty jest cała winną ucztą moją,


ONA

Tak, jestem twoja, miły, cała rada,

że mnie pożądasz. Gdzie oczy poniosą

pójdziemy, noc tę na henny lewadach

spędzimy;świtem przedporanną rosą
zlani — sprawdzimy, czy pąki granatów

pękłyi czy już winnice nie kwitną —

a dam ci moją miłość niepochwytną
w kwiatach śród pąków i w pąkach śród kwiatów...


Czujesz ten zapach? To woń mandragory—
dla ciebiem lubczyk ten śród ziół chowała
susząc owoce: mam ich zasób spory—
jak pieśń dla duszy — one są dla ciała.

Gdybyś był bratem, pił mej matki mleko,
ja bym cię nawet w ciżbie całowała—
nikt by ze wzgardą nie mrugnął powieką!


Podjęła bym cię w domu matki winem,
moszczem granatów— czym chata bogata —

a ty byś objął mnie jak swą dziewczynę

tak, bym w ramionach twych znikła dla świata...



Brak komentarzy: