04 marca, 2009

Piosenka obcego... a w zasadzie Leonarda Cohena :-)

Wszyscy mężczyźni znani mi to byli gracze,

którzy gry wyrzekli się,
gdy dałam im schronienie.
Ja mężczyzn takich dobrze znam i wiem,
jak ciężko przy nich trwać.
Sięgając nieba idą na stracenie.

Dżokery zmiotę po nim i stwierdzę,
że nie zostawił mi niczego,
nawet śmiechu czy piosenki.
Jak każdy szuler szukał kart tak mocnych,
by nie mówić pas.
On był jak Józef w drodze do stajenki.

Przy oknie stojąc powie mi,
że wszystkich go pozbawiam sił
miłością swą, schronieniem oraz troską.
Wyjmując stary rozkład jazdy mruknie:
mówiłem ci nie raz - mówiłem od początku, jestem obcy.

Lecz oto inny obcy chce,
bym traktowała go jak sen,
tak jakby to nie było jego brzemię.
Widziałam już go kiedyś raz,
on złote ręce miał do kart,
nim rdza od łokci przeżarła je po dłonie.
I chciałby grę zamienić na schronienie.
On chciałby grę zamienić na schronienie.

Zmęczonych mężczyzn dosyć mam
i gestów rąk,
co mówią, że na zawsze skończyć chcą
z Najświętszą Grą w Pokera.
I gdy on drzemie mówiąc tak,
nad jego głową widzę znak:
dym gęsty w kształcie drogi tam się zbiera.

Zapraszam go, by wszedł i siadł,
lecz czuję, że coś jest nie tak:
otwarte drzwi nie dają już schronienia.
Wychodzę więc na drogę tę i coś mi mówi,
nie bój się, ty jesteś obca, właśnie ty, kochanie.

Czekałem i wierzyłem wciąż,
że spotkałem ciebie właśnie tu,
na tym peronie, nim odejdzie pociąg.
Chyba już nadszedł czas, by wsiąść,
lecz uwierz mi, to nie był plan,
to wszystko jakoś samo głupio wyszło.
On mówi, lecz ja nie wiem wciąż, co ma na myśli.
Gdy mówi tak, przestaję dbać, co ma na myśli.

Spotkajmy znów jutro się,
na brzegu rzeki, jeśli chcesz,
pod mostem co przez rzekę jest wznoszony.
Mówi na peronie to i znika w cieple wagonu sypialnego.
Wagon schronienie daje mu,
a ja rozumiem wreszcie,
że on tak naprawdę nigdy nie był obcy.
I mówię: Dobrze, jeśli chcesz,
pod mostem albo w jakimś innym miejscu.

Dżokery zmiotę po nim i stwierdzę,
że nie zostawił mi niczego,
nawet śmiechu czy piosenki.
Jak każdy szuler szukał kart tak mocnych,
by nie mówić pas.
On był jak Józef w drodze do stajenki.

Przy oknie stojąc powie mi,
że wszystkich go pozbawiam sił
miłością swą, schronieniem oraz troską.
Wyjmując stary rozkład jazdy, mruknie:
mówiłem ci nie raz - mówiłem od początku, jestem obcy.

(tłumaczenie Maciej Karpiński i Maciej Zembaty)

Brak komentarzy: